Oto Schirkoa, miasto przyszłości. Wszyscy wyglądają tu tak samo, a ten efekt udało się rządowi osiągnąć ustanowieniem nakazu noszenia na głowach papierowych toreb. Tak, takich, jakich używają supermarkety. Indywidualizm jest tu potępiany, brak oryginalności promowany. Lincze na odmieńcach to chleb powszedni. W tej rzeczywistości, w wyniku dziwnych splotów wydarzeń, w samym środku rewolucji znajduje się skromny, marzący o stołku radnego urzędnik, który wyrusza w drogę do utopijnej krainy, gdzie każdy może być sobą.